- Idę!
Izabela wbiegła do kuchni. Drzwi do ogrodu stały otworem. Kahli rzucił się jej na spotkanie, nie przestając ujadać. Wyraźnie czymś rozdrażniony pomknął naprzód. Krzyk zdawał się wznosić ku górze, otaczał ją ze wszystkich stron niczym pisk spłoszonych mew nad oceanem. - Chloe, idę! Izabela była już w ogrodzie. Chloe przestała krzyczeć. Izabela otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Z tyłu, w otwartych drzwiach kuchni stała nieruchomo Flic, boso, tylko w bawełnianej koszulce, ze wzrokiem utkwionym w plecy siostry i w coś jeszcze... 133 Na kamiennym tarasie twarzą do dołu leżała Karolina. Wciąż oniemiała Izabela wyciągnęła przed siebie rękę z rozcapierzonymi palcami, jakby chciała powstrzymać kogoś... coś? Chloe stała niczym wrośnięta w ziemię, nie odrywając oczu od matki. Nie krzyczała już ani nic nie mówiła, po prostu nie ruszała się z miejsca. Flic też pozostała w progu. Tylko Kahli biegał tam i z powrotem, zziajany, drapał kamienie, ale już nie szczekał, może uznał, że nie ma takiej potrzeby. Nikt nie musiał nic robić. Było oczywiste, że Karolinie nie można już pomóc. Świadczyła o tym pozycja jej ciała, głowa wykręcona pod nienaturalnym kątem, a także krew, która już jakiś czas temu przestała sączyć się spod jej twarzy. W kałuży krwi taplały się dwie muchy. Izabela z wysiłkiem odwróciła głowę, by spojrzeć na Chloe. Zobaczyła, że dziewczynka dygocze gwałtownie na całym ciele, więc zmusiła się do działania. Podeszła od tyłu, otoczyła ją mocno ramionami, a potem delikatnie, lecz stanowczo skierowała się w stronę domu. Szara na twarzy Flic cofnęła się, by je przepuścić. - Nie żyje, prawda? - bardziej stwierdziła, niż zapytała, chociaż w jej oczach wciąż kryło się niedowierzanie. Izabela skinęła głową, po czym łagodnie zaprowadziła Chloe do salonu i usadowiła w fotelu. - Flic! - zawołała drżącym głosem. Dziewczyna nie odpowiedziała. Izabela zostawiła Chloe i ruszyła z powrotem do kuchni. Wyjrzawszy przez okno, zobaczyła Flic nad ciałem matki. - Flic! Chodź tu zaraz, musisz zająć się Chloe! Flic się nie poruszyła. - Felicity, twoja siostra cię potrzebuje! - Izabeli na chwilę zrobiło się słabo, zaraz jednak wzięła się w garść. - Muszę zatelefonować! Flic się obejrzała. - Do kogo? - Po karetkę. - Po co? - Bo tak trzeba. I do Sylwii. Flic wolno skinęła głową. - Chodź do domu, proszę! Chloe jest w salonie. - Najpierw czymś ją przykryję.