- Naprawdę. - Alice uśmiechnęła się ironicznie.

  • Damian

- Naprawdę. - Alice uśmiechnęła się ironicznie.

15 August 2022 by Damian

Nagle poczuła się zmęczona, więc przysiadła na brzegu fotela. - Sama wiesz - powiedziała, patrząc Belli w oczy - że ostanie dni były dla wszystkich ciężkie. Ale ja miałam przynajmniej tę radość, że widziałam, jak Edward się w tobie zakochuje. On chyba też nie jest ci obojętny. Mam rację? - Tak. - Teraz, gdy za moment cała prawda i tak miała wyjść na jaw, nie musiała się z tym kryć.- Edward jest dla mnie kimś wyjątkowym Alice, nie chciałabym, żebyś robiła sobie złudne nadzieje. Pewne rzeczy po prostu nie mogą się zdarzyć. - Mam prawo wyobrażać sobie, co chcę - zauważyła poważnie, a potem położyła dłoń na pudełku. - A teraz otwórz swój prezent. - To prośba czy polecenie? - Jak wolisz. No, już! Otwieraj, bo nie mogę się doczekać twojej reakcji! - To wbrew moim zasadom, ale skoro nalegasz... Bella z rezygnacją uniosła przykrywkę. Wnętrze wysłane było cieniutką, przyjemnie szeleszczącą bibułką. Odsunęła ją ostrożnie i... zaniemówiła z wrażenia. W środku leżała suknia balowa, połyskująca i lśniąca jak klejnot. Jedwab, z którego ją uszyto, miał głęboką, szlachetną barwę szmaragdu. W promieniach popołudniowego słońca skrzył się misterny haft z drobnych koralików. - Wyjmij ją - nalegała Alice, a widząc bezruch Belli, zniecierpliwiła się i zrobiła to za nią. Jedwab zaszumiał, westchnął, po czym miękko opadł na podłogę. Suknia miała elegancki, prosty krój, a jej największą ozdobą była góra z odkrytymi ramionami i bogato zdobioną, przylegającą do szyi stójką, która zastępowała naszyjnik. Dół przypominał odwrócony kielich kwiatu i spływał harmonijnie do samej ziemi. To była suknia - marzenie, stworzona, by błyszczeć w świetle świec lub księżyca. - Podoba ci się? - dopytywała się Alice. - Powiedz, że tak. Zamęczałam o nią krawcową przez cały miesiąc. - Jest przecudna. - Bella nieśmiało dotknęła brzegu spódnicy. - W życiu nie widziałam piękniejszej. Nie wiem, co powiedzieć... - Powiedz, że włożysz ją na nasz bal. - Uszczęśliwiona Alice pociągnęła ją do wysokiego lustra i przyłożyła suknię do jej ramion. - Ach, sama popatrz, jak ci w niej ślicznie. - Roześmiana, odsunęła się, zmuszając Bellę, by wzięła suknię do rąk. - Wiedziałam, że będzie ci dobrze w tym kolorze. Jak Bennett cię w niej zobaczy, całkiem straci głowę. - Ja naprawdę nie wiem, czy powinnam... - Ale ja wiem. Powinnaś! I zrobisz to, bo nie przyjmę odmowy. - To brzmi groźnie. - Bella próbowała się uśmiechnąć. Z całego serca pragnęła sprawić przyjemność nie tylko Alice, lecz również sobie. Jednak poczucie obowiązku było silniejsze niż próżność. Kreacja godna hollywoodzkiej gwiazdy nie pasuje do skromnej lady Isabell. - A;oce, zrobiłaś mi wspaniałą niespodziankę, ale ja... nie czułabym się dobrze w takiej sukni. To nie dla mnie. Nie umiałabym jej nosić. - Zaufaj mi, moja droga. Ja w tych sprawach rzadko się mylę. Nie zapominaj, że pół życia spędziłam w teatrze, więc wiem, kto się do czego nadaje. Jeśli naprawdę jesteś moją przyjaciółką, nie odmawiaj mi tej przyjemności. Bella chciała być przyjaciółką Alice. Choć było to wbrew regułom gry, bardzo się z nią zżyła i traktowała ją jak kogoś bliskiego. Po chwili wahania uznała, że nic się nie stanie, jeśli przyjmie luksusowy podarunek. Jest przecież wielce prawdopodobne, że w czasie balu nie będzie jej już w Cordinie. - Czuję się jak Kopciuszek - westchnęła, gładząc miękki materiał. - I bardzo dobrze. Pamiętaj, że czar nie musi prysnąć. Czasami zegar zapomina wybić północ. Tym razem jednak nie zapomniał. Bella wspominała słowa Alice, idąc za Emmettem przez uśpiony pałac. Gra dobiegała końca, podobnie jak jej czas. W przesyłce prócz materiałów wybuchowych znalazła wiadomość. Blaque nakazywał, by uderzyła tej nocy. Potem miała się spotkać z jego człowiekiem. O pierwszej, w pustym doku. Tam miała otrzymać zapłatę. - To się musi udać - mruczała Bella pod nosem, gdy razem z Emmettem instalowali materiały wybuchowe. - Z zewnątrz będzie wyglądało tak, jakby w pałacu szalał pożar - wyjaśniał Emmett. - Eksplozja narobi huku, ale nie wyrządzi większych szkód. Co najwyżej wyleci parę szyb. A jak to nie wystarczy, Malori postara się o efekty specjalne. - Jest teraz z księciem? - Tak. Carlise wtajemnicza we wszystko resztę rodziny. Malori był temu przeciwny, ale udało mi się go przekonać, że tak będzie lepiej. Miałaś rację, trzeba ich uprzedzić. - A wyobrażasz sobie, żeby nie? Pomyśl, co mogłoby się stać z Alice. A Edward? Jest bezpieczny? - Tak. - Emmett wolał nie wchodzić w szczegóły. - Dobrze, masz dziesięć minut na opuszczenie pałacu. Rozmieściłem ludzi w doku, więc w razie czego będziesz miała natychmiastowe wsparcie. Ja będę na łodzi, z której obserwujemy jacht Blaque'a. Uderzymy, kiedy tylko dasz nam sygnał. Bello, wiesz, że ryzykujesz, zakładając podsłuch. Jeśli cię przeszukają... - Poradzę sobie. - Machinalnie dotknęła medalionu, w którym ukryto maleńki mikrofon. - Jeśli Blaque się zorientuje, nie zostanie ci wiele czasu na obronę. - Spokojnie, potrafię być szybka. - Pewnym gestem położyła dłoń na jego ramieniu. - Emmett, nie bój się, ja nie chcę umierać. Będę się bardzo starała. - Mam opinię faceta, który nie przynosi pecha partnerom - powiedział, patrząc jej w oczy. - Tym lepiej dla mnie - uśmiechnęła się. - Mam do ciebie osobistą prośbę. Gdyby coś poszło nie tak, wiesz, o czym mówię... czy przekażesz Edwardowi kilka słów? - Jasne. - Powiedz mu, że... - Zawahała się, nie przyzwyczajona do powierzania innym swych sekretów.- Powiedz, że go kochałam. I że niczego nie żałuję. Gdy opuszczała pałac, zegar właśnie wybijał północ. Jadąc w stronę głównej bramy, modliła się w duchu, by czar zechciał trwać. Strażnicy powitali ją i bez przeszkód pozwolili opuścić teren rezydencji. Ponieważ nie mieli pojęcia o całej akcji, byli trochę senni. Zaraz zerwą się na równe nogi i pobiegną gasić pożar, westchnęła, obserwując ich we wstecznym lusterku. Co chwila zerkała na zegarek, odliczając niecierpliwie minuty. Jeszcze trochę i Edward wreszcie będzie bezpieczny. Skończy się koszmar, który od dziesięciu lat prześladował Cullenów. Bez względu na to, co się z nią stanie, Blaque trafi za kratki. Jeśli jej zapłaci, odpowie za udział w spisku. Jeśli zaś ją zabije, zostanie oskarżony o zabójstwo agentki ISS. Cel uświęca środki. Zatrzymała samochód i opuściła boczną szybę. Malori obiecał, że wybuch będzie bardzo głośny. Dotrzymał słowa. Z odległości dwóch kilometrów pałac wyglądał jak niewyraźny, biały obłok. Za to wschodnie skrzydło płonęło niczym pochodnia. Jeśli ludzie Blaque'a widzą to samo co ona, ma prawo odczuwać satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Za mniej więcej dwadzieścia minut tajniacy Maloriego zaczną rozpuszczać złowrogie wieści. Cordina pogrąży się w żałobie, opłakując tragiczną śmierć dzieci i wnuków księcia Carlise’a. W dokach nie było żywej duszy. Kto mógł, pobiegł do telewizora lub radia słuchać wiadomości. Bella zaparkowała samochód i wolno z niego wysiadła. Stojąc w jasnym świetle nadbrzeżnej latarni, stanowiła doskonały cel. Mały, luksusowy jacht kołysał się na kotwicy kilkadziesiąt metrów od pustej plaży. W ciągu dnia po pokładzie kręciła się atrakcyjna brunetka, której towarzyszył młody, muskularny mężczyzna. Razem popijali wino, pływali, wylegiwali się na rozgrzanych deskach. Strażnicy Blaque'a, którzy z pokładu „Niepokonanej” obserwowali ich przez lornetkę, robili zakłady o to, kiedy wreszcie zaczną kochać się pod gołym niebem. Każdy dzień kończył się rozczarowaniem. Pod pokładem łodzi kochanków służby wywiadowcze zainstalowały najnowocześniejszą aparaturę szpiegowską. Grupa złożona z ośmiu mężczyzn i trzech kobiet dzień i noc śledziła monitory pokazujące obrazy z kilku kamer o dalekim zasięgu. Edward od wielu godzin nie ruszył się z miejsca. Wpatrywał się ekran tak intensywnie, że rozbolały go oczy. Niestety, ani razu nie udało mu się dojrzeć Blaque'a. Z niecierpliwością czekał, by wreszcie spojrzeć mu w twarz. A jeszcze mocniej pragnął usłyszeć, że operacja została zakończona i Bella jest wreszcie bezpieczna. - McCarthy zaraz tu będzie - rzucił jeden z mężczyzn, przyciskając do uszu słuchawki. Po kilku sekundach do zatłoczonej kabiny wśliznął się Emmett. Był ubrany na czarno, nawet jego twarz i dłonie pokrywała ciemna maź. - Pierwszy etap mamy za sobą - oznajmił, skinąwszy Edwardowi na powitanie. - Z zewnątrz wygląda to tak, jakby całe wschodnie skrzydło zostało zniszczone. - Co z rodziną? - Edward spojrzał mu w oczy. - W porządku. Są bezpieczni. - A Bella? Emmett upił duży łyk mocnej, gorącej kawy. - Jest w porcie. Nasi ludzie cały czas ją obserwują. Pewnie zaraz się z nami połączy. Edward posłał mu długie, twarde spojrzenie. Walczył o to, żeby być w dokach razem z agentami. Niestety, opór ze strony Carlise’a, Emmetta i Maloriego okazał się zbyt silny. Ostatecznie przekonał go argument, że jeśli ktoś by go rozpoznał, operacja byłaby spalona. Musiał więc pogodzić się z tym, że Bella została sama, zdana wyłącznie na siebie. - Blaque nie pokazał się ani razu. - Ale wiem, że tam jest. - Emmett zaciągnął się papierosem. - Na pewno nie przegapiłby takiego widowiska.

Posted in: Bez kategorii Tagged: blowek gry, barbara dunin, lekko pofalowane włosy,

Najczęściej czytane:

ostatecznie był to wieczór nowego początku.

Wzięła notatnik i wcisnęła guzik. 108 Pierwszej wiadomości nie było. Ktoś zadzwonił dziesięć po siódmej ... [Read more...]

licznych jasnych ...

włosach i czarującym uśmiechu. Piękna, pogodna Candy Wallace, która została wychowana w rodzinie pobożnych baptystów i nie miała pojęcia, ile zła czai się w ludzkich sercach. Porwano ją, gdy wracała ze szkoły w zwyczajne środowe popołudnie. Szła ulicą, a po ... [Read more...]

Conner, ale po prostu Rainie. I powinna była to zrobić kilka dni temu.

W salonie przygotowała jeszcze jedną niespodziankę, na wszelki wypadek. Potem zerknęła na zegarek. Danny miał zostać przewieziony o piątej. W ostatniej chwili Shep załatwił, żeby chłopca zbadano w pobliskim szpitalu psychiatrycznym. Nie miała zbyt dużo ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 logopedia.slask.pl

WordPress Theme by ThemeTaste