- I noce - dodała i upiła łyk, podnoszac na Nicka oczy.
Były szeroko otwarte, zielone i piekne. Z jej twarzy znikneły ju¿ since i opuchlizna, blizna na głowie stała sie prawie niewidoczna, krótkie, ciemne loki wdziecznie opadały na czoło. - Wiec o co chodzi, Marla? - Chce... chce sie dowiedziec, co sie tu działo. Przez piec dni byłam własciwie nieprzytomna. Pamietam tylko, ¿e ktos wchodził i wychodził z mojego pokoju... wszystko jak przez mgłe. Pomyslałam, ¿e mo¿e pomógłbys mi nadrobic zaległosci. Czy ktos skontaktował sie ju¿ z rodzina Pam? - Nic o tym nie wiem. Ale zajmowałem sie w tym czasie głównie sprawozdaniami finansowymi Cahill Limited. - I czego sie z nich dowiedziałes? 277 - Jesli Alex nie przedsiewezmie wkrótce jakichs drastycznych srodków, firma pójdzie na dno. - Przecie¿ to wielka korporacja - zdumiała sie Marla, podnoszac szklanke do ust. Nick nie mógł oderwac oczu od jej warg. - Pozostajaca w prywatnych rekach i wcale nie taka du¿a, jak mogłoby sie wydawac, nie w dzisiejszych czasach. - Mo¿na ja jeszcze uratowac? - Sadze, ¿e tak. Ale nale¿ałoby przeprowadzic znaczace ciecia. Nie wiem, jak Alex sie do tego odniesie. - Mam wra¿enie, ¿e on bez przerwy pracuje - rzekła Marla, podchodzac do okna i patrzac na migoczace w dole swiatła. - Ciagle chodzi na jakies spotkania. Albo do biura, albo na zebrania zarzadu, albo do szpitala i Cahill House. - Brakuje ci go? - spytał Nick. Marla zawahała sie, po czym potrzasneła przeczaco głowa. - To smutne, ale nie. Nie ma miedzy nami ¿adnej prawdziwej wiezi. - Nick zauwa¿ył, ¿e przy tym wyznaniu jej kark poró¿owiał lekko. - Nie potrafie tego wyjasnic. - Alex to trudny człowiek. - Podobnie jak ty - odparła, spogladajac na niego przez ramie. Nie chciała, by to spojrzenie było prowokujace, ale było. Szlafrok zsunał jej sie troche z jednego ramienia. Nick patrzył na jej szyje i gładka skóre w tym miejscu, gdzie kark łagodnie przechodził w miekka linie pleców. Wiele by dał, by móc ja tam teraz pocałowac. - Skad wiesz? Przecie¿ tego nie pamietasz. - Kobieca intuicja - odparła. - Jest w tobie cos, co kobiety wyczuwaja. Jakis niepokój. Niewiele rzeczy w ¿yciu daje ci zadowolenie. Nigdy nie dajesz za wygrana. Jesli czegos pragniesz, dostajesz to. - Nie zawsze. - Och, zawsze. - Pragne ciebie. 278 Otulone satyna ciało Marli zesztywniało nagle. Schyliła głowe, wbijajac wzrok w podłoge. - Ale ciagle mi nie ufasz. - Czemu miałbym ci ufac? - spytał i postapił krok w jej strone. Obiecywał sobie, ¿e jej wdzieki nie zrobia ju¿ na nim