plaszcze na jesien
nie domyślił. Kondor przywołał gestem kelnerkę. – Trzeba patrzeć w oczy. Te nigdy nie kłamią. Dziewczyna podeszła, żeby przyjąć zamówienie. Luke spojrzał na szklankę Kondora, żeby sprawdzić, co pije. – Nie, nie piję alkoholu. – Mężczyzna odgadł jego myśli. – Przytępia zmysły i wydłuża czas reakcji. – I właśnie dlatego pije go tylu ludzi. A ja po prostu lubię jego smak. – Luke uśmiechnął się do kelnerki i zamówił piwo, a potem rozejrzał się dookoła. – Ładne miejsce. – Lepsze niż poprzednie, co? – Kondor podniósł szklankę z sokiem pomidorowym. – Jest pan członkiem tego klubu? – Powiedzmy, że mam odpowiednio ustosunkowanych przyjaciół. Ciągnęli tę rozmowę o niczym jeszcze przez parę minut. Luke czuł, że Kondor wciąż go testował. Badał grunt. – Ciekawe, dlaczego zgodził się pan ze mną porozmawiać – rzucił w końcu. Kondor wzruszył ramionami. – Lubię pańskie książki. Moja żona też za nimi przepada. – Pan jest żonaty? – Skąd to zdziwienie? Nie wolno mi? Luke wypił trochę piwa. – To po prostu nie pasuje do obrazu płatnego zabójcy, nawet jeśli pracuje dla rządu. – Pańskiego obrazu. – Kondor uśmiechnął się kwaśno. – I hollywoodzkiego. – Czy żona wie, czym pan się zajmuje? – Jasne, że nie. Sprzedaję oprogramowanie do komputerów, dlatego muszę dużo podróżować. – Ma pan dzieci? – Dwóch chłopaków. Mają osiem i sześć lat. Luke myślał o tym przez chwilę. – Zastanawiał się pan, jak czułaby się pańska rodzina, gdyby się o wszystkim dowiedziała? – To niemożliwe. Niby jak miałoby do tego dojść? – A gdyby... zginął pan w trakcie wykonywania zadania? – Wtedy Firma zatroszczyłaby się o wszystko. – Kondor wstał. – Umie pan strzelać? Luke poszedł w jego ślady. – Na tyle, żeby móc o tym pisać bez kompleksów. – Świetnie. – Kondor lekko się uśmiechnął. – Więc zabawmy się trochę. Cały przepych i blichtr klubu skończył się, gdy tylko dotarli na strzelnicę. Pomieszczenie miało garaz˙owe okna i dobrą wentylację. Znajdowało się tu sześć stanowisk z automatycznymi blokami, pozwalającymi na przesuwanie tekturowych celów. Byli tu sami. Na stoliku przy pierwszym stanowisku leżał pistolet i dwa pudełka amunicji. Kondor podszedł do stołu i wziął broń do ręki. – Dziewięciomilimetrowa beretta. Półautomatyczna. – Przeładował magazynek, sprawdzając jego zawartość. Następnie pogładził chłodny metal i wręczył pistolet Luke’owi. Zrobił to z namaszczeniem i szacunkiem, jakby przekazywał mu starego druha.